Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ks. Tkocz miał rację. Bardzo surowo i - jak dziś widać - trafnie oceniał Rosyjską Cerkiew Prawosławną

Zbulwersowani postawą Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej wobec agresji Rosji na Ukrainę zapominamy, że to wprawdzie szokujący, ale niestety tylko jeden z wielu przejawów podporządkowania rosyjskiego prawosławia tamtejszej władzy politycznej.

Pisał o tym w 1998 r. ówczesny redaktor naczelny naszego pisma ks. Stanisław Tkocz, a także inni dziennikarze, m.in. Andrzej Grajewski. Kontekstem tych publikacji była odmowa wpuszczenia do Rosji Polaka, będącego katolickim biskupem w syberyjskim Irkucku - Stanisława Mazura. Władze w Moskwie postąpiły podobnie wobec innych duchownych rzymskokatolickich, m.in. sekretarza generalnego episkopatu Rosji o. Stanisława Opieli (któremu odmówiono wizy). Towarzyszyła temu - jak pisał Andrzej Grajewski - "nieprzebierająca w środkach wroga kampanią Kościoła prawosławnego".

Wszystko to dlatego, że Stolica Apostolska w miejsce prowizorycznych administratur apostolskich utworzyła w Rosji regularne diecezje. Z trudnościami musiały się liczyć także inne wspólnoty religijne niż Kościół rzymskokatolicki.

- Oskarżanie tych Kościołów o uprawianie prozelityzmu jest nieuczciwym wybiegiem Cerkwi, podobnie jak tworzenie kuriozalnego pojęcia „kanonicznego terytorium”, które wyklucza z Rosji wszystkie wyznania poza prawosławiem. Równie dobrze Kościół katolicki w Polsce mógłby orzec, że nasz kraj jest katolickim „terytorium kanonicznym”, na którym nie mogą funkcjonować żadne inne religie, łącznie z prawosławiem. Byłby to absurd i w ten sam sposób należy traktować wymysł urzędników cerkiewnych - pisał ks. Tkocz.

Symbiozę władz politycznych i cerkiewnych tłumaczył względami historycznymi. - W miarę ekspansji imperium carów, również Cerkiew rozszerzała zasięg oddziaływania na całą Rosję europejską oraz Syberię. Piotr I, tworząc absolutną monarchię, uznał w niej niezwykle przydatny instrument w sprawowaniu władzy na olbrzymim terytorium. Dlatego ograniczył jej autonomię, likwidując Patriarchat Moskiewski (1721 r.), a siebie uczynił głową Kościoła. Naczelną władzę w Cerkwi sprawował odtąd całkowicie zależny od państwa Świątobliwy Synod. Dzieje Cerkwi potoczyły się zupełnie innymi drogami niż historia Kościoła katolickiego, na którego czele stoją niezależni od jakiejkolwiek władzy świeckiej papieże. Poparcie państwa dawało Cerkwi pewien komfort, zwłaszcza w rozszerzaniu się na kraje podbijane przez Moskwę w XVIII i XIX wieku. Z czasem jednak zaczęła za to drogo płacić, a do tragicznego paradoksu doszło, kiedy po rewolucji październikowej za głowę Kościoła prawosławnego wypadało uznać ateistyczną władzę państwa. Pod rządami bolszewików prawosławiu groziło unicestwienie. Struktura Cerkwi została sparaliżowana, a setki tysięcy duchownych zamordowano. Komuniści nie zamierzali jednak całkowicie zlikwidować Cerkwi, gdyż jej relikt mógł być przydatny choćby dla celów propagandowych. Zachowali zatem wyselekcjonowaną hierarchię, uzależnioną od państwa, zgodnie z sięgającą XVIII wieku tradycją - pisał redaktor naczelny "Gościa". Dodał, że niektórzy z duchownych prawosławnych "łatwo przystosowali się do kolaboracji, a świadcząc usługi NKWD czy KGB pięli się nawet po stopniach kariery. Wielu do dziś piastuje swe urzędy".

- Spustoszenie, jakie poczynił totalitaryzm komunistyczny w rosyjskiej kulturze, duchowości, obyczajach i religii, jest niewyobrażalne. Leczenie tych ran potrwa pokolenia - przewidywał. Tym bardziej, że - jak zauważył - "nieudolność Cerkwi w działalności duszpasterskiej jest znana: brak katechizacji na szczeblu parafialnym; brak duchownych oraz bardzo niski poziom ich wykształcenia; przekształcanie religii w ideologię, która ma wypełnić pustkę po upadłym komunizmie i stanowić podstawę obecnego państwa; wikłanie się w zależność gospodarczą od przedsiębiorstw kapitalistycznych, co prowadzi do komercjalizacji religii. W tej sytuacji wyniki chrystianizacji dawnego ateistycznego społeczeństwa są nikle. Brak także oznak jakiejkolwiek reformy Cerkwi, która - ze zrozumiałych powodów - w XX wieku nie miała warunków do odrodzenia religijnego i przystosowania się do mentalności człowieka XXI wieku" - podsumował ks. Tkocz.


Historia GN jest tyleż długa co ciekawa. W kolejne „retrowtorki” w serwisie Retro Gość przybliżamy fragmenty tekstów oraz ilustracje, wyłowione z archiwum „Gościa Niedzielnego”. Warto też śledzić profil Retro Gościa na Instagramie!

 

« 1 »