GN 47/2024 Archiwum

Polski transatlantyk z 1935 r. i „Żubr” tańczący na falach

W każdym numerze „Gościa Niedzielnego” miejsce specjalne, „poświęcone dziatwie polskiej”.

Marzec, rok 1935. „Gość Niedzielny” od 12 lat przedstawia czytelnikom obrazki z życia Kościoła i nie tylko. Od paru lat w każdym numerze pojawia się też wkładka dla dzieci „Mały Gość Niedzielny”. Marcowe kolorowe okładki „Małego Gościa” sprzed 88 lat robią dobre wrażenie. Zobaczymy na nich uczennice, które „postanowiły wykonać ciepłą odzież dla biednych dzieci”, nowiuteńki polski transatlantyk „MS Piłsudski” oraz polskiego rybaka, który „siebie i innych żywi z morza”.

W 1935 r. sporo miejsca w kolejnych wydaniach „Małego Gościa Niedzielnego” zajmowały historyjki z morałem. Mali czytelnicy dowiedzieli się też m.in. tego, że Japonia obfituje w wulkany, a największy warsztat tkacki świata znajduje się pewnej saskiej tkalni, gdzie ogromna maszyna „umożliwia tkanie sztuk szerokich na 18 metrów”.

Polski transatlantyk z 1935 r. i „Żubr” tańczący na falach  

Poznali również historię zawodu nurka, który znany był już za czasów Aleksandra Wielkiego. „Używano wtedy szklanych kloszów, napełnionych powietrzem, które zakładano na głowę. Powietrze znajdujące się w kloszu w miarę opuszczania się w głębie zgęszczało się i nurek długo nie mógł przebywać w wodzie” – czytamy w artykule. I jeszcze: „Nurek musi mieć wiele zimnej krwi, wiele odwagi, by opuszczać się pomiędzy nieznane morskie twory, ryby o dziwacznych kształtach, olbrzymie kraby o straszliwych kleszczach”.

Polski transatlantyk z 1935 r. i „Żubr” tańczący na falach  

Mali czytelnicy zasmucili się widząc nagłówek „Żubr zatonął”. Jak czytali, „był to niewielki stateczek parowy, przeznaczony na to, by holować duże statki w basenach portowych”. Dalej redaktor „Małego Gościa” wspominał:

„Widziałem go po raz pierwszy, gdym przyjechał do Gdyni z dalekiej Francji. Parowiec, którym przyjechałem, był duży. Musiał czekać przed wejściem do portu, bo była godzina bardzo rychła. Potem, gdy słońce wschodziło nad lądem, przypłynął po nas »Żubr«. Morze kołysało się wysokiemi falami. Ale dzielny stateczek, krótki i przysadzisty, prawdziwy żubr, borykał się mężnie z falami. To na nie wskakiwał, to z nich się ześlizgiwał. Był to prawdziwy taniec. Kapitan, marynarze i maszynista uśmiechali się do nas wesoło, rzucili nam linę. Potem »Żubr« ciągnął nas powoli, głośno prychając i sycząc, ku nadbrzeżu portowemu, gdzie nasi marynarze parowiec przycumowali. Jeszcze jedno skinienie ręką, okrzyk pożegnalny, a »Żubr« znowu potańczył sobie po falach, szukając dalszego zajęcia”.


Historia GN jest tyleż długa co ciekawa. W kolejne „retrowtorki” w serwisie Retro Gość przybliżamy fragmenty tekstów oraz ilustracje, wyłowione z archiwum „Gościa Niedzielnego”. Warto też śledzić profil Retro Gościa na Instagramie!

« 1 »